Sądząc po komentarzach, ckliwych wpisach o przeznaczeniu i prawdziwej miłości, muszę stwierdzić, że ludzie w tym przypadku nie wiedzą co oglądają. Nie uważam żeby tutaj było jakieś wielkie pole do interpretacji, a niektórzy zwyczajnie szukają pozytywów na siłę. Oszukują się, tak jak robił to Patrick "wierząc", że jakaś się nim wreszcie szczerze zainteresowała, a tak naprawdę był zwykłym dupkiem próbującym wykorzystać sytuację.
Mnie najbardziej uderzyło to, że Joel wymazał Clementine, bo tak mocno ją kochał, a ona wymazała jego, bo tak bardzo miała go dosyć. Z tym, że moim zdaniem zdecydowana większość kobiet nie potrzebuje takiej terapii żeby wymazać z pamięci swojego faceta. Za rogiem zazwyczaj już czeka kolejny.
Miłość to tylko chwila, jak wszystko w życiu. Na dodatek nigdy nie możemy być pewni, czy ta chwila jest prawdziwa, czy może ją sobie uroiliśmy.
Atrakcyjna fizycznie kobieta ma bardzo szybko możliwość wejścia w związek z kimś innym. Często już pod koniec związku szykuje sobie podwaliny pod kolejny.
Wiesz, może jestem uprzedzony i patrzę ze swojej perspektywy. ;) Jednak znam więcej kolegów, którzy miesiącami, a nawet latami nie potrafili się pogodzić z utratą ukochanej kobiety niż ich żeńskich odpowiedników. Nawet przy rozwodach kobiety potrafią wszystko co dobre wywalić do kosza i traktować faceta jak największego wroga. Dzieci stają się kartą przetargową. Nie wiem, może jednak jest we mnie coś z mizogina. :D
Może to te siedzenie w domu tak na Mnie działa chyba za dużo internetów :) Jednak to zależy jakich ma się znajomych w Moim przypadku jest zupełnie na odwrót zazwyczaj to facet robi z kobiety tą najgorszą ;) Chyba kwesta tego że faceci są bardziej uczuciowi i wszystko za bardzo przeżywają (oczywiście bez obrazy) :D
Właśnie o tym mówię, że faceci są bardziej uczuciowi. ;) Czasem przeklinają jakąś kobietę, ale to właśnie z powodu tego jak zaszła im za skórę.
Odnoszę wrażenie, że kobiety podchodzą do związków inaczej i potrafią bardzo szybko się otrząsnąć i wejść w kolejny. Nawet bez miłości...
Myślę że to nie zależy od płci a raczej od charakteru czy wrażliwości a może nawet wychowania innej osoby :)
Charakter i wrażliwość kształtuje się przez wychowanie. ;) Zauważ jak różnie wychowuje się chłopców, a jak dziewczynki. Drobne rzeczy mają wpływ na zachowania i postrzeganie świata w życiu dorosłym.
Nom. Dość często ktoś taki czeka. To norma. Znam kilka takich przypadków.
Ba - często "ktoś" jest emocjonalnym idiotą, który wierzy iż teraz będzie tym jedynym.... Kobiecie, która już raz zdradziła choć ma z poprzednim dzieci i spędziła z nim kilka lat.
Wielu z nas ma taki "fabryczny defekt" w postaci naiwnego podejściu do miłości.
Ten film to całkiem pouczająca lekcja dla kobiet - aby być szczęśliwym w miłości należy przepracowywać problemy i rozmawiać o nich z partnerem. Umieć przymknąć oko na drobiazgi bo każdy związek oprócz chwil szczęśliwych ma też te smutne, irytujące, męczące... ale dla tych chwil szczęścia (prawdziwej miłości, pokrewnej duszy i wzajemnego zrozumienia) warto się pomęczyć.
Przekaz jest podany praktycznie łopatologicznie ale część ludzi go nie zrozumie. Przy tym wątki poboczne (Ekipa czyszcząca i jej perypetie) nieco odwraca uwagę od sedna.
Bardzo wielu jest emocjonalnych idiotów, a może raczej kalek. Wynika to z tego, że kalectwo emocjonalne jest w nas zaszczepiane już od dzieciństwa. Konkretnie się nas oszukuje w wieku nastoletnim, a później musimy zmierzyć się z rzeczywistością, która jest zupełnie inna od bajek, którymi nas karmiono. Nie jesteśmy uczeni na czym polegają związki, jak komunikować w nich swoje emocje i potrzeby. Nawet w rodzinach bardzo często nie potrafimy rozmawiać o tym co nas boli, co nam przeszkadza lub irytuje. Nie rozmawia się o lękach, ale spycha się je jak najgłębiej. W końcu nie jest łatwo żeby ktoś (rodzice) dla kogo jakiś język (związki, miłość) jest obcy lub co najwyżej opanowany komunikatywnie, był w stanie go nauczać. To przekłada się później na życie dorosłe i kolejne nieudane relacje. Często jesteśmy jak Joel, który myśli, że wszystko się poukłada, bo on przecież kocha i samo to powinno mu zapewnić odwzajemnienie uczucia. Uczymy się języka w obcym kraju i potrzebujemy czasu żeby go opanować. Musimy poznawać go samemu, na własnych błędach i porażkach, wyciągać wnioski lub kompletnie unikać "rozmowy" i poznawać go siedząc cicho w kącie. Jedno i drugie ma swoje wady i czasami kończy się klęską.
Kwestia wychowania to jedno. Ale raczej jedynie umacnia w nas to co powstało podczas ewolucji.
Podejście męskie do miłości jest prostsze. "Joelowskie". Jak już faktycznie kochamy to miłością psią, bezwarunkową i najczęściej wierną. Łatwiej nas pod tym względem zmanipulować. Jednocześnie faktycznie nie potrafimy rozmawiać o tego typu sprawach bo uważamy iż nasze uczucia będą odczytywane przez partnerkę w sposób instynktowny (przez co też nie potrafimy o tego typu sprawach mówić bez jakiejś nauki).
Kobieta w tego typu sprawach jest bardziej elastyczna i wyrachowana. Musiała taka być aby przetrwać przez tysiąclecia. Mężczyzna żywił, bronił i ginął. Gdy gospodarka była prymitywniejsza to osamotniona kobieta z potomstwem była martwa o ile nie potrafiła sobie znaleźć nowego protektora.
Zresztą nawet stosunek do dzieci z poprzednich małżeństw jest inny u mężczyzn niż u kobiet. Mężczyzna prędzej zaakceptuje cudze potomstwo. Kobieta natomiast będzie na nie patrzyła raczej jak na konkurencję dla własnego.
Cóż... czasy się zmieniły. Gospodarka w większości krajów na świecie także. Jednak wykształcona ewolucją mechanika pozostała w nas.